top of page
Szukaj
Zdjęcie autorajozwiakjaga

Niebieski szlak im. Jeżewskiego - II etap: Bałtów - Krzemionki - Sudół (ok. 15 km)

Zaktualizowano: 28 kwi 2022

czyli wędrówka w czasie i przestrzeni do krainy krzemieni


Fot. Andrzej Jóźwiak

Bałtów to miejscowość, w której kończy się pierwszy, a zaczyna drugi etap niebieskiego szlaku im. Stanisława Jeżewskiego. Zwiedzanie licznych atrakcji w tej miejscowości kończy zwykle pierwszą wędrówkę, dlatego w drugim etapie od razu maszerujemy leśnymi ścieżkami do Rezerwatu Archeologiczno -Geologicznego "Krzemionki", gdzie znajduje się neolityczna kopalnia krzemienia pasiastego. Tu rozpoczynamy również podróż przez wieki.


Wehikuł czasu katapultuje nas najpierw jakieś 155 milionów lat wstecz do okresu jury, kiedy to nasza kochana Ojczyzna była ciepłym, płytkim morzem. W jego zatokach powstawały osady wapienne. W tych osadach skorupiaki drążyły sobie norki i tunele, do których ściągały szczątki materii organicznej. Rozkładające się rośliny zmieniały odczyn wody, a to powodowało wytrącanie się krzemionki w postaci żelu, który warstwami (stąd te pasy) wypełniał norki i rozrastał się w postaci „buł” o fantastycznych formach. Z upływem czasu żel tracił wodę i zamieniał się w twardy krzemień

"Buły" na ścianie kopalni krzemienia pasiastego, fot. Lidia Sztandera

Teraz można powrócić do czasów bardziej współczesnych i zatrzymać się jakieś 5-4 tysięcy lat p.n.e, by zobaczyć, co działo się z tymi skamieniałymi „bułami”. Jesteśmy w neolicie, czyli w młodszej epoce kamienia, kiedy człowiek potrafi już wytwarzać z różnego rodzaju skał topory wojenne i siekierki do prac ciesielskich i rolniczych. Umie także pozyskiwać długie wióry krzemienne do wyrobu sierpów i noży.


Fot. Andrzej Jóźwiak


Ale ówczesny człowiek dopatruje się w krzemieniu czegoś więcej niż tylko surowca do wyrobu narzędzi, zaczyna bowiem zauważać, że mięso obłożone tym kamieniem dłużej zachowuje świeżość, a mąka zmielona krzemiennymi żarnami jest smaczniejsza. Krzemieniom zaczęto przypisywać magiczną moc, wykonywano z niego amulety i postacie bóstw, wkładano je do łóżka, by odpędzały koszmary, umieszczano nad wejściem do domu, by chroniły rodzinę, a wiara, że krzemień ma właściwości lecznicze, ochronne i oczyszczające przetrwała do dziś.




Zapotrzebowanie na krzemień stale rosło. By go pozyskać, kopano jamy o głębokości do kilku metrów, bądź drążono komory i chodniki o długości nawet do 9 metrów, wykorzystując do tego kamienne kilofy, dźwignie czy kliny ze zwierzęcych rogów. W tych korytarzach górnicy odłupywali twardy krzemień. Wysokość chodników wahała się w granicach 55 - 120 cm, więc górnicy pracowali przy nikłym świetle łuczywa klęcząc lub leżąc na twardej i wilgotnej skale w temperaturach 8-9 stopni Celsjusza. Krzemień selekcjonowano jeszcze pod ziemią i w koszach lub w workach wydobywano na powierzchnię, gdzie wyspecjalizowani pracownicy dzielili je na mniejsze kawałki i formowali z nich narzędzia.



Po okresie eksploatacji tereny wydobycia krzemienia zarastał las, dzięki czemu ślady prahistorii przetrwały nienaruszone. Dopiero w 1922 roku profesor Jan Samsonowicz odkrył dla świata te neolityczne kopalnie, a z czasem utworzono tu Rezerwat i Muzeum Archeologiczne „Krzemionki”. Trasa turystyczna liczy dziś ok. 1,5 km i prezentuje m.in. rekonstrukcję obozowiska górników czy pracownię krzemieniarską. Unikatem w skali światowej jest licząca 500 m długości podziemna trasa osiągająca w najgłębszym miejscu 11,5 m. To jedyny tego typu obiekt na świecie. Kilkanaście wyrobisk połączono jednym wyższym, korytarzem umożliwiającym wygodne przejście, efektownie oświetlono i udostępniono turystom. W jednym z korytarzy oczom współczesnego człowieka ukazuje się naskalny rysunek wykonany przez człowieka prehistorycznego, wyobrażający Wielką Matkę pod postacią rodzącej kobiety. Graficzne przedstawienie tej bogini jest obecnie logiem i symbolem Krzemionek.



Pora na kolejny etap podróży w czasie i przestrzeni. Wąską ścieżyną mkniemy przez las i o współczesności przypominają nam, niestety, co jakiś czas sterty plastikowych śmieci zwiezionych i porzuconych tu przez homo stultus XXI wieku! Docieramy do polany w pobliżu nieistniejącej dziś osady Jeziórko. Jest początek maja 1863 roku. Dionizy Czachowski z 1000 osobowym oddziałem zajmuje stanowiska. Wkrótce dochodzi do potyczki z oddziałem rosyjskiej piechoty, kozakami i dragonami Ilii Klewcowa, ale bitwa nie zostaje rozstrzygnięta. Zmęczone wojsko całą noc wędruje bałtowskimi lasami, a 5 maja nad ranem natyka się na tychże samych moskali. Dochodzi do walk. Bierze w nich udział Lucjan Jarzębski, który, podobnie jak wielu jego kolegów, ma zaledwie 15 lat, gdy idzie do powstania. W strzelaninie ginie major Klewcow, trzech innych dowódców i 90 rosyjskich żołnierzy. Łupem powstańców pada 100 karabinów, wóz z amunicją oraz kajdany, którymi miano skuwać Polaków.

Fot. Andrzej Jóźwiak


Dziś te powstańcze walki upamiętnia kamienny obelisk ustawiony na Polanie Czachowskiego w cieniu rozłożystego dębu oraz narzutowy głaz granitowy z pamiątkową tablicą żeliwną stojący na skraju lasu we wsi Sudół przy drodze S 754.

Asfaltowa, ruchliwa szosa znów przypomniała nam o współczesności i ten odcinek najlepiej jest przebyć szybkim marszem aż do Starej Dębowej Woli, gdzie dobiega kresu II etap naszej wędrówki.

Tekst: Jagoda Jóźwiak






23 wyświetlenia0 komentarzy

Comentarios


Post: Blog2_Post
bottom of page